poniedziałek, 25 marca 2013

Opowiadanie o Niallu


Rozdział Pierwszy.


  Siedząc na parapecie, oparta o szybe, patrzyłam na malowniczą burze za oknem. Moje policzki znów były wilgotne od łez a zaczerwienione oczy obserwowały opustoszałą ulice Mullingar. Minął kolejny dzień wakacji, tak jak mijały pozostałe. Zastanawiając się nad sensem mojego życia, które było zupełnie do bani. Zostałam sama, sama nie tylko w pustym domu, który odziedziczyłam po rodzicach.. Rodzina, która od kąd skończyłam 18 lat przestała się mną interesowac. Byłam dla nich ciężarem, zwykłą zagłubioną sierotą, która nie ma się gdzie podziać. Tuż po ukończeniu pełnoletności, wyjechałam tu, do rodzinnego miasta w Irlandii, myśląc że tu odnajde szczęście, szczęście jakie do tej pory miałam, mieszkąjąc tu z rodzicami, za którymi tak bardzo tęsknie. Czy jestem szczęśliwa ? nie. Mimo że robie to co zawsze chciałam, rysuje. To moja pasja, wystarczy mi zwykła kartka papieru i ołówek. Może to głupie ale to jest to co chce w życiu robić. Wiem że nie mam specjalnego talentu ale to daje mi szczęście. Kiedy bylam mniejsza zawsze rysowałam swoją mame, była dla mnie kimś wyjątkowym. Zawsze chciałam być taka jak ona. Już dawno pogodziłam się ze śmiercią moich bliskich, nie jest to dla mnie drażliwy temat, zwłaszcza że mieszkając samej, odzywam się tylko do czterech ścian, które milczą. Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi, co mnie zdziwiło bo tak dawno nie słyszałam jego dzwięku. W lekkim szoku mozolnym krokiem zeszłam z parapetu i pokierowałam się drewnianymi schodami na dół prosto do drzwi. Byłam troche przestraszona, w całym domu jak i na ulicy ciemno. Głuchej ciszy towarzyszyły pioruny, które cały czas uderzały gdzieś blisko domu. Z natury nie należałam do tych odważnych i pewnych siebie. Byłam raczej cicha i nieśmiała, przez co nigdy nie było mi łatwo wsród rówieśników. Przez mój charakter byłam poniżana w szkole i nie moge a nawet nie chce powiedzieć że się tym nie przejmowałam. Przejmowałam się aż nad to. Zawsze chciałam się zmienić, być jak inne dziewczyny , może nawet mieć chłopaka, którego nidy nie miałam. Nie potrafiłam się wybić, wyjść przed szereg, to było dla mnie zbyt trudne. Nie chce udawać kogoś kim nie jestem i nigdy nie będe, chce być sobą ale to jest w tym przypadku najgorsza opcja. Czegoś się w życiu nauczyłam. Trzeba się dopasować do środowiska inaczej ludzie cię zlinczują.. ludzkość nie może znieść odmieńców. Przecież ja wcale nim nie jestem, chce poprostu być szczęśliwa, mieć wokół siebie ludzi, którym na mnie zależy .. czy to tak wiele ? najwidoczniej tak. Przyłożyłam oko do wizjera i ujżałam pustke.. Może przez moje nadmierne przemyślenia, ktoś to był za drzwiami, rozmyślił się i poszedł. Mimo tego wariantu otworzyłam ostrożnie drzwi, nie ukrywałam zdziwienia kiedy na wycieraczce zobaczyłam list. Będąc w szoku, podniosłam go z podłogi i zamknęłam drzwi przekręcając kluczyk w zamku. Opierając się o nie zaczęłam nichlujnie rozrywać koperte, w której jak się później okazało było przyjęcie do szkoły w Londynie- na akademi sztuk pięknych. Kiedyś wysłałam im moje podanie razem z pracami ale nie spodziewałam się że mnie przyjmą. Moje życie, które do tej pory było jedną wielką niewiadomą odzyskało jakiś tam sens. Poczłapałam do kuchni i na spokojnie zaczęłam czytać co i jak...
Z jednej strony nie chce opuszczać Mulligarn, to moje rodzinne miasto ale z drugiej .. nic mnie już tutaj nie trzyma. Myślałam że będzie dobrze, tak właśnie myślałam kiedy tu wracałam ale jest coraz gorzej. Może to jakaś szansa od losu, może tak ma być. Odłożyłam list na półce w kuchni i nadal oszołomiona i podekscytowana tym co się stało, poszłam na góre. W łazience, którą miałam w pokoju wykonałam wieczorne czynności i ubrałam koszulke i bokserki co służyło u mnie za piżame. Odświeżona i bez zaczerwienionych już oczu zasnęłam. Można powiedzieć że to była jedna z najbardziej przespanych nocy jakie toważyszyły mi w tym domu. W końcu zasypiałam z nadzieją na lepsze jutro. Obudził mnie śpiew ptaków.. nienawidze tych stworzeń z całego serca. Nie musiałam nic dzisiaj robić więc przekręcając się na drugi bok i automatycznie przyslaniając ucho poduszką, zasnęłam. Ponownie obudziły mnie te stworzenia, tym razem jednak wstałam i podeszłam do okna otwierając je. Jest środek czerwca, rano, dzień jak każde inne dni, zapowiada się być upalny. Wychyliłam głowe przez okno, czując lekki powiew wiatru na mojej twarzy i te jakże świerze powietrze - pomyślałam z sarkazmem, kiedy do mojego nosa dostał się smród spalin...
________________________________________________________

Sorry za wszystkie błędy, które napewno się tam znajdują.
nwm kiedy pojawi się następny rozdział.. ;)  / Malikowa

1 komentarz: